Przez cztery lata dyplomacja na nic się zdała, wojna we wschodniej Ukrainie ma się dobrze.
Ma pani świadomość, jak straszna jest ta nasza rozmowa? Przecież w Polsce, w Unii Europejskiej nie ma takich tematów, nie ma takich problemów, ludzie nie muszą sobie zadawać takich pytań o śmierć, o wojnę, o to, czy pójdą walczyć za ojczyznę. A my musimy.
To jest wojna czy stan wojenny?
Wojna. Ukraina jest w stanie wojny z Rosją. Nie od wczoraj, nie od niedzieli. Ta wojna trwa od 2014 roku. A dokładnie to od lutego 2014 r., od wejścia Rosji na nasz, ukraiński Krym.
Świat o tej wojnie zapomniał. Przez cztery lata była cisza.
Na Ukrainie – nie. Przecież cały czas trwają walki. Nie zgadzam się, że świat zapomniał. Sankcję wciąż działają. Temat jest podnoszony na forach międzynarodowych. Ale zdecydowanie potrzebujemy dalszej presji i bardziej stanowczej reakcji wszystkich krajów demokratycznych na łamanie przez Rosję prawa międzynarodowego.
4 lata to długi czas – jakie były kolejne etapy tej wojny? Pierwszym była dezinformacja?
Następnie nielegalna okupacja Krymu i Sewastopola. Kolejnym etapem rosyjskiej agresji była próba zdestabilizowania sytuacji we wschodnich regionach Ukrainy. Rosyjskie regularne wojska i bojownicy wspierane przez Kreml zajęli część obwodów Donieckiego i Ługańskiego na Ukrainie. Był też atak rosyjski na MH-17, w wyniku agresji rosyjskiej mamy powyżej 1,5 miliona wewnętrznych przesiedleńców z okupowanych Krymu i Donbasu. Każdego dnia na wschodzie naszego kraju giną i kaleczą się nasi obrońcy.
Agresja zbrojna jest tylko jednym z elementów rosyjskiej wojny hybrydowej przeciwko Ukrainie. Stosuje się też propagandą opartą na kłamstwie i substytucji pojęć; presja gospodarczo-ekonomiczna; blokada energetyczna; terror i zastraszanie obywateli Ukrainy; cyberataki i wiele innych czynności.