• A-
    A+
  • Людям із порушенням зору
  • Українською
  • Polski
Коментарі Посла Андрія Дещиці під час дискусії в редакції газети "Dziennik Gazeta Prawna" щодо фільму "Волинь" В.Смажовського
Опубліковано 17 жовтня 2016 року о 19:20

Витяги з коментарів Посла України в Польщі Андрія Дещиці під час дискусії в редакції газети Dziennik Gazeta Prawna щодо фільму "Волинь" В.Смажовського: 


"У польских ЗМІ більше пишуть про УПА і бандерівців, ніж в українських. Тут образ УПА сформований під впливом радянської пропаганди, а також трагічних подій на Волині. Натомість ніхто не говорить про заслуги українського підпілля у боротьбі за незалежність України. Мало відомі в Польщі факти їхньої боротьби з фашистським і радянським режимами … Отже, має місце диспропорція відомостей про УПА і Бандеру в Польщі та в Україні. Для більшості українців червоно-чорний прапор є символом боротьби з російським агресором, і не викликає жодних антипольських асоціацій… 
У нас не відроджується фашизм, немає загрози зародження антипольських настроїв у суспільстві… У фільмі Смажовського мені бракує показання пересічного українця, який жив на Волині у 40-вих роках. Лише частина українців вчиняла злочини у той час війни всіх зі всіма. Частина рятувала поляків. Натомість цей фільм показує крайності. Насправді, більшість українців не належали ані до одного ані до іншого табору. Просто хотіли це пережити. Пережити кілька різних режимів, які пройшли через Волинь…"

"Ця тема до кінця ще спільно істориками не досліджена, але відразу увійшла у політичну площину. Вже використовується односторонньо. Побоююся, що відсутність глибокої оцінки – спільної оцінки допущених двома сторонами помилок в історії, без емоцій, на основні фактів і архівних документів, може призвести до того, що історію ми пізнаватимемо лише з таких фільмів… 

Тому я занепокоєний загрозою народження антиукраїнського клімату. Нищаться пам’ятники під антиукраїнські пісні. Це легко поєднати з виходом фільму. Легко з цього зробити провокацію. Без рішучого засудження таких дій з боку держави, несподівано можемо мати «війну пам’ятників».


"Мені особисто болить проведення паралелі між злими українцями та сучасною Україною за посередництвом гасла «Слава Україні! Героям слава!». І це на фоні такого полум’я війни. Все це може негативно вразити і бути сприйняте людьми, які стояли на Майдані та які зараз боряться на Сході України. Розмовляв про це зі Смажовським. Він не думав про це, оскільки, як пояснив, завершив роботу над сценарієм ще до початку Майдану. Не до кінця мені зрозуміла також інтенція автора на завершення фільму. Мені бракує більш чіткого образу, що дитя головних героїв – польки і українця – вижило, а це стало б добрим символом витривалості українсько-польської дружби попри складну історію.

повний текст дебати 

Strzeżmy się matejkizacji „Wołynia” i wojen o pomniki

„Początek ludowej debaty o historii czy wstęp do prawdziwego pojednania: czym dla Polaków i Ukraińców będzie "Wołyń" Wojciecha Smarzowskiego? Relacja z debaty „Dziennika Gazety Prawnej”

- Andrij Deszczycia: Obawiam się narodzin klimatu antyukraińskiego. Niszczy się pomniki w rytm piosenek antyukraińskich. To łatwo podłączyć pod film. Łatwo z tego zrobić prowokację. Zaraz możemy mieć wojnę pomników.
- Witold Szabłowski: Gdy wchodziłem w jednostkowe historie widziałem, że za uratowaniem np. członków rodziny Hermaszewskiego czy Krzesimira Dębskiego stali Ukraińcy. Zawsze byli ludzie, którzy ryzykowali życiem by ratować swoich sąsiadów. Na poziomie ludzkim ważne jest to by ktoś pojechał i po prostu tym ludziom uścisnął rękę. Mówimy o narracjach, które nam się nie schodzą a sprawiedliwi mogą być punktem wspólnym. Tym co te wykluczające się narracje łączy. Można to wykorzystać politycznie. Można mówić przykre rzeczy nie krzycząc i nie licytując się
- Adam Balcer: Moim zdaniem w przyszłym roku z badań CBOS wyłoni się obraz Polaków, którzy są jeszcze bardziej niechętni do Ukraińców. Będziemy mieli postępującą radykalizację debaty. W TVP Kultura w programie Hala Odlotów zapytany przez dziennikarkę publicysta „W Sieci” Piotr Zaremba o to dlaczego Polaków na Wołyniu zabijano tak okrutnie, odpowiedział, że nie będzie politycznie poprawny, Ukraińcy są ludźmi Wschodu, a stamtąd idzie okrucieństwo

UCZESTNICY DEBATY
Olena Babakova, dziennikarka portalu Eastbook.eu, komentatorka Europejskiej Prawdy
Adam Balcer, szef projektu w WiseEuropa i wykładowca Studium Europy Wschodniej UW
Andrij Deszczycia, ambasador Ukrainy w Polsce, były szef MSZ Ukrainy
Paweł Kowal, publicysta, historyk, były wiceszef MSZ
Witold Szabłowski, dziennikarz „Dużego Formatu” „Gazety Wyborczej”. Autor książki „Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia” (wyd. Znak, 2016)
Zbigniew Parafianowicz, „Dziennik Gazeta Prawna”

Zbigniew Parafianowicz:
Co będzie z relacjami między Polakami i Ukraińcami po „Wołyniu” Wojciecha Smarzowskiego? Czy jesteśmy świadkami początku rozliczeń na poziomie ludowym? Jak te rozliczenia mogą wyglądać? Spodziewacie się państwo wzrostu wzajemnej niechęci między Polakami i Ukraińcami? Czy może wręcz przeciwnie, dojdzie do oczyszczenia i obniżenia napięcia?
Andrij Deszczycia:
Mam nadzieję, że ten film nie będzie przyjmowany jako dokument na podstawie, którego Polacy będą czerpać wiedzę o Ukraińcach. Nie słyszałem aby doszło do jakiegoś wzrostu napięcia między naszymi narodami. Zobaczymy czy film wywoła niechęć. Nie chciałbym tego. To pewna wizja artystyczna. Tylko wizja artystyczna. Subiektywne spojrzenie na historię.
Zbigniew Parafianowicz:
Były szef ukraińskiego MSZ z czasów Wiktora Juszczenki, Borys Tarasiuk mówił na środowej debacie w Fundacji Batorego, że na Ukrainie już pojawił się pomysł objęcia Smarzowskiego zakazem wjazdu na Ukrainę. Czy rzeczywiście idziemy w takim kierunku?
Ołena Babakowa:
U nas często pojawiają się egzotyczne pomysły. Ostatnio proponowano wprowadzenie zakazu wjazdu dla przedstawicieli estrady rosyjskiej. Wcześniej była też mowa o zakazie wjazdu dla eurodeputowanych, którzy głosowali przeciw rezolucji potępiającej aneksję Krymu. Albo o zakazie wjazdu dla polskich posłów, którzy głosowali za uchwałą wołyńską. Nie traktowałabym tego poważnie. Gdy mówimy o reakcjach ukraińskich na „Wołyń”, warto wiedzieć, że nasze środowiska opiniotwórcze mogą go obejrzeć jedynie w Polsce. Efekt jest taki, że już teraz są recenzje na zasadzie „nie widziałem ale z chęcią się wypowiem”. W moim osobistym rankingu „Wołyń” to film na cztery minus. Ludzie w Polsce natomiast mają pokusę traktować go jako dokument. Już dziś w każdej polskiej recenzji pojawia się słowo prawda. „Nareszcie usłyszeliśmy prawdę”. „W końcu prawda”. „Tak było naprawdę”. Ukraińcy żyjący w Polsce zapraszani są do mediów gdzie zadaje im się pytanie, czy to jest film historyczny? Oni mówią, że niekoniecznie. Potem następuje reakcja: jak macie czelność powiedzieć, że nie jest to film historyczny? Mimo to nie uważam, że Smarzowski dokona jakiegoś przełomu w relacjach polsko-ukraińskich. I tak te relacje w tej chwili nie są do końca dobre. W związku z kryzysem migracyjnym, generalnie mniej lubi się obcych. Ukraińcy nie są tutaj wyjątkiem. Dużą szkodę wyrządziła uchwała Sejmu w sprawie Wołynia. Jeszcze większą debata w Sejmie i w komisjach sejmowych na ten temat. To co mówili niektórzy posłowie Kukiz 15, PiS czy nawet PO było poniżej krytyki. Smarzowski stosuje niuanse. Z Sejmu natomiast wylała się po prostu fala ksenofobii. To raczej recepcja uchwały sejmowej jest katalizatorem fali nienawiści jaka wylała się na Ukraińców. Samego „Wołynia” nie odbieram jako filmu antyukraińskiego. To raczej produkt obecnego dyskursu. Organiczny produkt polskiej debaty. Film jedynie cementuje pewien przekaz. Są Polacy - naród ofiara. Są Ukraińcy - naród zbrodniarzy. W ten oto sposób film doskonale wpisuje się w politykę historyczną obecnego rządu.
Zbigniew Parafianowicz:
Skąd się bierze pompowanie czarnych scenariuszy po „Wołyniu”? Skąd te oczekiwanie burzy? Na ile w kreśleniu tych czarnych scenariuszy przesadzamy a na ile jest to uzasadnione?
Ołena Babakowa:
Po stronie polskiej pojawiły się zapędy, które w dialogu historycznym wobec Ukrainy stosuje Rosja: „wy powiedzcie nam, jak to wszystko widzicie. A my powiemy wam jak było naprawdę”. Tak jakbyście chcieli powiedzieć: bardzo dobrze, że powiedzieliście nam co myślicie o Wołyniu, a teraz my powiemy wam jak było naprawdę. Nakłada się na to mit ofiary, który Ukraina również pieczołowicie pielęgnuje. Rodzi się pretensja do Polaków. Na zasadzie: „my cierpimy, prowadzimy wojnę z Rosją a wy nam zadajecie jeszcze cios w plecy”.
Zbigniew Parafianowicz:
Zgodzi się pan z tym, że ze strony polskiej budowana jest taka postkolonialna narracja? „Wy swoje powiedzieliście, teraz my powiemy wam jaka jest prawda o Wołyniu”.
Paweł Kowal:
Są pewne oczekiwania polityczne. Upolityczniły się środowiska kresowe. To naturalne. Właściwie można by sobie zadać pytanie: jak to się stało, że w Polsce nie było takich środowisk jak ziomkostwa w Niemczech. Które mają swoje wpływy i swój polityczny plan. Z drugiej strony ludzie nabierają przekonań na bazie tego co mówią liderzy opinii. Dla mnie najbardziej zawstydzające są sytuacje, w których ktoś mówi: „nie było tematu Wołynia”. Nie wiem jak inni, ale ja o tym mówiłem i liczni eksperci też. Wiele rzeczy w tej sprawie się działo. Na pewnym etapie należy to uznać za ignorancję. Oczywiście pewien element politycznego wyciszania problemów był. Ale to też wynikało z rozumienia racji stanu w relacjach polsko-ukraińskich. Nigdy nie było tak, że Wołyń przemilczano. Jeśli chodzi o film, to on już dziś podlega matejkizacji. Podam przykład: napisałem dwie, trzy krytyczne uwagi wobec filmu i natychmiast ta krytyka jest uznawana za stanowisko banderowskie.

Ołena Babakowa
Zabieraj swoich banderowców i wynoś się z Polski...
Paweł Kowal
Matejko namalował bitwę pod Grunwaldem a ludzie chodzili po Krakowie w XIX wieku i mówili: „no Matejko prawdę namalował o tej bitwie”. Tak jakby ją w tym XIX wieku pamiętano. Chodzi o to, że nie ma miejsca na analizy filmu, interpretacje. On się robi jak wielkie płótno w Sukiennicach i może tak musi być? Może naród potrzebuje takiego akcentu w swoich dziejach, takiego dopełnienia.
Zbigniew Parafianowicz:
Skąd po 25 latach pojednania polsko-ukraińskiego hejt taki jak ten wobec pana w stylu: zabieraj swoich banderowców i wynocha na Ukrainę? Z jednej strony elity powtarzają jak dobre są relacje polsko-ukraińskie a z drugiej strony nienawiść. Wystarczy wejść na fora internetowe pod byle jaki tekst o Ukrainie. Nie tylko o Wołyniu. Skoro jest taki potencjał nienawiści, ile warte było pojednanie polsko-ukraińskie? Prowadziliśmy proces pojednania czy fikcję? Okazuje się, że ten resentyment jest ogromny i nie wiemy skąd to się wzięło.
Paweł Kowal:
W PRLu jeśli można było mówić coś o jakimkolwiek narodzie ZSRR, to byli to Ukraińcy i to tylko w złym świetle. Mówiono Polakom złe rzeczy o Ukraińcach przez 45 lat. Przeciwko Ukraińcom produkowano w SB okólniki. SB zamawiała całe powieści przeciw Ukraińcom. Nie było dziecka, które nie znałoby „Łun w Bieszczadach”. To się odkładało. Tylko Jan Paweł II i jego postawa spowodowała, że nie doszło do wybuchu. Dzisiaj wraca nasze dziedzictwo PRLu. W jakimś sensie wszyscy są trochę pod wpływem „Ogniomistrza Kalenia”. Obawiam się sytuacji, że na końcu największym złem II wojny światowej okażą się Ukraińcy. Tego chciał PRL. Trwale skonfliktować nas z Ukraińcami. Inna sprawa jest taka, że Ukraińcy też nie rozumieją jak Polaków boli historia. Nie są w stanie do tego odpowiednio podejść. Jeśli chodzi o sam film - on sam w sobie wiele nie zmieni w stosunkach polsko-ukraińskich. Na szczęście dla tych stosunków i dla samego filmu. Czasem aż się boję, żeby niektórzy nie zadusili z miłości Smarzowskiego, który chyba chce pozostać reżyserem a nie piewcą naszych narodowych bóli. Film nie jest od stosunków z innymi państwami, od tego są politycy.
Adam Balcer:
Mamy do czynienia z szerszym procesem. Ze wzrostem ksenofobii w Polsce. Jesteśmy bardziej ksenofobiczni niż Ukraińcy, co pokazują badania. Pierwszy raz po pomarańczowej rewolucji więcej Polaków darzy Ukraińców niechęcią niż sympatią. Blisko 35 procent deklaruje niechęć, ponad 25 procent sympatię. Na Ukrainie około 55 proc. odczuwa sympatię do Polski kilka procent ma negatywny stosunek, reszta jest neutralna. Na poziomie „ludowym” w Polsce mamy eksplozję rapu patriotycznego, który działa szczególnie na młodzież. Ta ostatnia w Polsce jest najbardziej antyukraińska. Na Ukrainie młodzież jest natomiast najbardziej propolska. Piosenki zioną nienawiścią do Ukraińców. Oprócz muzułmanów, głównym adresatem hejtu tych raperów są Ukraińcy. Mamy w Polsce środowiska prawicowe odwołujące się do tradycji endeckich i ONR. Widać ich prorosyjskość. Za atakiem na procesję ukraińską w Przemyślu stał pan Majkowski, który był kandydatem na prezydenta miasta. Zdobył ponad 10 proc. Ten pan jeździ regularnie do Rosji i tam wychwala Putina. W tym roku znowu zaczęło się niszczenie pomników UPA przez „nieznanych sprawców”. Widzimy to na youtube z muzyką rapową w tle. Wpuszczono do mainstreamu radykałów takich jak Marian Kowalski, który jest regularnym gościem TVP Info. Przywozi się go za publiczne pieniądze z Lublina do Warszawy na występy. Mamy Grzegorza Brauna. Co gorsze ten trend zasilają elity. Wielki wpływ ma internet gdzie ogromną popularnością cieszy się serwis kresy.pl. Gdybyśmy czytali tylko kresy.pl mielibyśmy obraz zagrożenia faszystowskiego z Ukrainy i z drugiej strony obraz silnej Rosji, wzbudzającej szacunek, strach i respekt. Takiej Rosji, z którą trzeba się dogadać. Kresy.pl mają miesięcznie 2.3 mln wejść. Dla porównania Nowa Europa Wschodnia ma wejść 13 tysięcy. Moim zdaniem w przyszłym roku z badań CBOS wyłoni się obraz Polaków, którzy są jeszcze bardziej niechętni do Ukraińców. Będziemy mieli postępującą radykalizację debaty. W TVP Kultura w programie Hala Odlotów zapytany przez dziennikarkę publicysta „W Sieci” Piotr Zaremba o to dlaczego Polaków na Wołyniu zabijano tak okrutnie, odpowiedział, że nie będzie politycznie poprawny, Ukraińcy są ludźmi Wschodu, a stamtąd idzie okrucieństwo. Polacy być może zabijali w ten sposób kilkaset lat temu. Jeszcze dwa lata w trakcie Majdanu takie słowa by były zaskoczeniem. Dziś staje się to nową normą.
Ołena Babakowa:
Nikogo nie interesują głosy umiarkowane. Zaprasza się ludzi do telewizji by wypowiedzieli radykalne setki, za pomocą których fajnie można uzupełnić stereotypowy wizerunek Ukraińców
Witold Szabłowski:
Przy tym jest wiele historii ludzi, którzy w piekle Wołynia próbowali zachować człowieczeństwo. Gdy dowiedziałem się, że Smarzowski bierze się za ten temat byłem przerażony. Myślałem, że zanurzymy się po kolana we krwi. Jestem zaskoczony, że tak się nie stało. To jest film wyważony. Natomiast w samej debacie o Wołyniu niewiele mówi się o roli tych, którzy Polaków ratowali przed śmiercią. Ci ludzie wymykają się wszelkim narracjom. Wolimy licytować się na cierpienie.
Paweł Kowal:
To nas łączy z Ukraińcami. I to jest ślepa uliczka. Ślepą uliczką jest pielęgnowanie roli ofiary. W ten sposób uciekamy od wielkości. Przedstawianie się jedynie jako ofiara cofa Polskę. W I Rzeczpospolitej byłoby nie do pomyślenia, aby szlachta stawiała się w roli ofiary. To jest droga donikąd.
Andrij Deszczycia:
Wrócę do wątku, o którym mówiła Ołena Babakowa. W polskich mediach więcej się pisze o UPA i banderowcach niż w mediach ukraińskich. W wielkim stopniu obraz UPA został tut sformowany pod wpływem propagandy sowieckiej oraz tragicznych wydarzeń na Wołyniu. Natomiast nikt nie mówi o zasługach podziemia ukraińskiego w walce o niepodległość Ukrainy. Mało znane są w Polsce karty ich walk z reżimem nazistowskim i sowieckim, z ostatnim batalie trwały do połowy lat 50. A wiec jest dysproporcja wiedzy o UPA i Banderze w Polsce i na Ukrainie. W Przemyślu miał miejsce incydent. Studenci ukraińscy fotografowali się z flagą czerwono-czarną. Pytałem ich: chłopaki a wy wiecie chociaż co to za flaga? Nie wiedzieli. Kojarzyła im się z wojną z Rosją, w cale nie rozumieli że tym mogą w jakiś sposób urazić Polaków. Dla większości Ukraińców ta flaga to symbol walki z agresorem rosyjskim, nie wywoła żadnych antypolskich skojarzeń. Na Ukrainie zachodzą procesy społeczne, które w Polsce bywają niewłaściwie interpretowane. U nas nie odradza się faszyzm, nie ma zagrożenia antypolskości. Tacy rzeczy mówią w Polsce Ci, którzy albo nie rozumieją Ukrainy albo świadomie chcą naszkodzić ukraińsko-polskim relacjom lub budować swój kapitał polityczny na populizmie. W filmie Smarzowskiego brakuje mi pokazania przeciętnego Ukraińca, który żył na Wołyniu w latach 40. Zaledwie część Ukraińców dokonywała mordów w tych czasach wojny wszystkich ze wszystkimi. Część ratowała Polaków. Natomiast ten film pokazuje skrajności, tak niby są tylko Ukraińcy, którzy zabijali i kilku, którzy ratowali. W rzeczywistości większość Ukraińców nie należała ani do jednego, ani do drugiego obozu. Po prostu musieli przetrwać. Przeżyć kilka różnych reżimów, które przewaliły się przez Wołyń. W tym filmie brakuje mi tego szerszego spektrum.
Zbigniew Parafianowicz: 
Dlaczego w Polsce jest więcej Bandery niż sprawiedliwych, którzy ratowali Polaków? Nie wszystko da się wyjaśnić PiSem i zmianą klimatu na bardziej ksenofobiczny. PiS rządzi od roku. Pojednanie polsko-ukraińskie trwa ćwierć wieku.
Paweł Kowal:
Polska jest krajem wyjątkowo zainteresowanym historią. Można to porównać jedynie do Rosji i Węgier. Te zainteresowanie często jest jednak blankietowe. Moi studenci mówią, że interesuje ich Wołyń. Pytam wówczas: wymieńcie choć jedną miejscowość związaną z Wołyniem. Nie są w stanie podać ani jednego wydarzenia, miejscowości ani nazwiska. Blankietowo podchodzimy do historii.
Witold Szabłowski:
Dobrzy Ukraińcy są ważni na dwóch poziomach. Na Wołyniu w 1943 bez pomocy choćby jednego Ukraińca ciężko było się uratować. Pokazuje to historia Przebraża, który przetrwał dzięki informacjom dwóch Ukraińców, którzy zdradzili UPA i donieśli Polakom o jej planach. Ukraińcy ryzykowali życie by ocalić 12 tysięcy Polaków, którzy schronili się w ufortyfikowanym Przebrażu. Gdy wchodziłem w jednostkowe historie widziałem, że za uratowaniem np. członków rodziny Hermaszewskiego czy Krzesimira Dębskiego stali Ukraińcy. Zawsze byli ludzie, którzy ryzykowali życiem by ratować swoich sąsiadów. Na poziomie ludzkim ważne jest to by ktoś pojechał i po prostu tym ludziom uścisnął rękę. Mówimy o narracjach, które nam się nie schodzą a sprawiedliwi mogą być punktem wspólnym. Tym co te wykluczające się narracje łączy. Można to wykorzystać politycznie. Można mówić przykre rzeczy nie krzycząc i nie licytując się.
Zbigniew Parafianowicz:
Może jest tak, że poza blankietowością, krzykiem i licytowaniem się przez dwadzieścia pięć lat uciekaliśmy w poprawność polityczną i dziś musimy zapłacić za to cenę. Choćby w takiej postaci, że rozliczenia z historią będą miały ludowy charakter.
Andrij Deszczycia
Temat nie jest do końca przerobiony wspólnie przez historyków, wszedł od razu w płaszczyznę polityczną. Jest wykorzystywany jednostronnie. Obawiam się, że brak rzetelnej oceny – wspólnej oceny popełnionych błędów w historii przez obie strony, bez emocji lecz na podstawie faktów i archiwów, może spowodować to, że historie będziemy poznawać tylko przez takie filmy. Więc obawiam się narodzin klimatu antyukraińskiego. Niszczy się pomniki w rytm piosenek antyukraińskich. To łatwo podłączyć pod film. Łatwo z tego zrobić prowokację. Bez stanowczego potępienia takich czynów ze strony państwa, zaraz możemy mieć wojnę pomników.
Adam Balcer
Boję się, że możemy mieć podobną sytuację jak w Wielkiej Brytanii. Podgrzewanie sytuacji może zaowocować aktami przemocy wobec Ukraińców, ludzi, którzy fizycznie tutaj są. To nie jest abstrakcyjny problem stosunku do muzułmanów, których w Polsce prawie nie ma. I boję się, że nasze władze nie będą na te akty przemocy zdecydowanie reagowały. To było widać w czasie prowokacji wobec procesji ukraińskiej w Przemyślu. Równocześnie coś się zmienia na Ukrainie. Wzrosła zdecydowanie liczba osób uznających UPA za organizację, która miała wkład w odzyskanie niepodległości przez Ukrainę. Czy nam się to podoba czy nie. Mamy dekomunizację, która zachodzi w głowach Ukraińców. Przebudowę tożsamości narodowej, dla które głównym punktem odniesienia staje się państwo. Jest to tożsamość otwarta na różne grupy etniczne i religijne. W przypadku Polski mamy narastający nacjonalizm etniczny, zamknięty.
Zbigniew Parafianowicz:
Jest 2016 rok. Czy ma pan pomysł na to jak wyjaśnić, że książka o dobrych Ukraińcach na Wołyniu jest pierwszą publikacją na ten temat?
Witold Szabłowski:
A ja zapytam dlaczego nie mamy medali dla tych ludzi? Dlaczego nie mamy lasu z drzewami, które upamiętnią tych ludzi?
Adam Balcer:
Drzewka i pojęcie sprawiedliwych to kopia z doświadczeń izraelskich.
Ołena Babakowa:
Sam termin „sprawiedliwi” wydaje się dyskusyjny w tej sytuacji. W ostatnich latach obserwujemy próbę postrzegania Wołynia poprzez paradygmat holokaustu. Było ludobójstwo. Byli sprawiedliwi. To się przenosi na relacje polsko-ukraińskie. Może warto jednak odnieść się do innej terminologii a nie tej która opisuje ludobójstwo na Żydach dokonane przez Niemców?
Witold Szabłowski:
Jeśli tych skojarzeń jest dla was zbyt wiele, zamieńmy określenie sprawiedliwi na dobrzy. Mówimy o około 20 tysiącach ludzi, którzy dzięki nim zostali uratowani. Moim marzeniem jest las na granicy polsko-ukraińskiej, który upamiętni tych ludzi. Profesor Wołodymyr Wjatrowycz widział gdzieś wywiad ze mną w tej sprawie i nie czytając mojej książki zarzucił, że Polacy znów takim pomysłem manipulują historią. 
Andrij Deszczycia:
Pan pyta dlaczego przez 25 lat nie mówiliśmy o sprawiedliwych. Wrócę do tezy o ogromnej dysproporcji wiedzy na temat Wołynia po stronie polskiej i ukraińskiej. U nas wiedza na ten temat jest znikoma. Gdy studiowałem na wydziale historycznym we Lwowie, o UPA i Wołyniu nie mówiło się nic. Wiedza o Wołyniu w Polsce jest znacznie większa niż na Ukrainie. Do tego macie znacznie większą wrażliwość na ten temat niż Ukraińcy. Nie widzę problemu z pokazywaniem „Wołynia” na Ukrainie. Myślę, że społeczeństwo jest na tyle dojrzałe, że jest w stanie ten film obejrzeć i wyciągać z niego odpowiednie wnioski.
Zbigniew Parafianowicz:
Czy „Wołyń” odbiera historykom monopol na ten temat? Może należy odwrócić logikę debaty? Jedwabne zaczęło naprawdę być tematem, gdy wyszło ze środowiska zawodowych historyków w sferę publicystyki. Jan Tomasz Gross zebrał wiedzę zgromadzoną przez historyków, ich ustalenia i fakty i podał je w kontrowersyjnej, publicystycznej formule. Dopiero wówczas głośno zaczęto mówić o mordach na Żydach dokonanych przez Polaków. Może „Wołyń” zadziała na tej samej zasadzie?
Witold Szabłowski:
Nieprzypadkowo licytujemy się na cierpienia. Ale ważne jest też to, byśmy nauczyli się mówić o naszych pozytywnych doświadczeniach. Mam wrażenie, że historie o dobrych ludziach są bardziej uniwersalne. To są zawsze indywidualne decyzje. Albo uratujesz ryzykując życie własne i rodziny, albo stracisz człowieczeństwo.
Zbigniew Parafianowicz:
Dlaczego dla szefa ukraińskiego IPN Wołodymyra Wjatrowycza to nie jest tak oczywiste. Dlaczego dla niego to forma manipulacji 
Andrij Deszczycia:
Wjatrowycz jest jednym z tych, którzy spowodowali, że uchwała ukraińskiego parlamentu, która była odpowiedzią na sejmową uchwałę wołyńską była asymetryczna i nie przyjęła pierwotnego, radykalnego kształtu. Nie było zasady oko za oko ząb za ząb.
Ołena Babakowa:
On niedawno sam przyznał, że obie strony powinny usiąść i nazwać po imieniu sprawców. Nie można mówić o odpowiedzialności zbiorowej. Trzeba mówić o konkretnych winnych. Nazwijmy sprawców i ofiary po imieniu. Moim zdaniem jest potencjał do dialogu z nawet z historykami takimi jak Wjatrowycz. Swoją drogą Wjatrowycz nie jest jedynym historykiem na Ukrainie, kto zajmuje się Wołyniem, lecz jest najchętniej cytowany w polskich mediach, ponieważ jest wygodnym przeciwnikiem dla Polaków. Łatwo jest rozbić jego argumentację i wychwucić cytaty żeby pokazać, że ci Ukraińcy znów nie chcą porozumienia i bardzo kochają Banderę.
Andrij Deszczycia
Wracając do filmu „Wołyń”, boli mnie osobiście paralela między złymi Ukraińcami a współczesną Ukrainą za pośrednictwem hasła „Sława Ukrajini! Herojam sława!”. Do tego w tle ten ogień. To wszystko może być źle odebrane przez ludzi stojących na Majdanie oraz wałczących na wschodzie Ukrainy. Rozmawiałem o tym ze Smarzowskim. On nie widział w tym problemu, bo jak mówił skończył pisać scenariusz jeszcze do początku Majdanu. Nie jest do końca zrozumiała intencja autora na zakończenie filmu. Dla mnie brakuję bardziej klarownego przekazu, że dziecko głównych bohaterów – Polki i Ukraińca – przeżyło, a więc byłby to dobrym symbolem trwałości ukraińsko-polskiej przyjaźni mimo trudną historię. 
Witold Szabłowski:
W mojej książce jest historia dziecka polsko-ukraińskiego z Wołynia. Ironia losu: ono wyrosło na człowieka sowieckiego, który do końca bronił ZSRR.
Andrij Deszczycia:
Może warto nakręcić również film na podstawie pana książki panie Witoldzie? O dobrych Ukraińcach na Wołyniu.
Witold Szabłowski
Bardzo bym się cieszył.

http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/984335,debata-nalezy-strzec-sie-matejkizacji-wolynia-i-wojen-o-pomniki.html?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%3A+GazetaPrawna+%28GazetaPrawna.pl%29

 

 

,

Outdated Browser
Для комфортної роботи в Мережі потрібен сучасний браузер. Тут можна знайти останні версії.
Outdated Browser
Цей сайт призначений для комп'ютерів, але
ви можете вільно користуватися ним.
67.15%
людей використовує
цей браузер
Google Chrome
Доступно для
  • Windows
  • Mac OS
  • Linux
9.6%
людей використовує
цей браузер
Mozilla Firefox
Доступно для
  • Windows
  • Mac OS
  • Linux
4.5%
людей використовує
цей браузер
Microsoft Edge
Доступно для
  • Windows
  • Mac OS
3.15%
людей використовує
цей браузер
Доступно для
  • Windows
  • Mac OS
  • Linux